"Nie umiemy żyć ze sobą, Nie możemy żyć bez siebie,
Dobrze nam bywa bez siebie, ale ze sobą jak w niebie."
Do: León
Dobranoc :*
Kiedy León odczytał wiadomość zaczął gorączkowo przecierać sobie oczy. Był przygotowany na zupełnie inną odpowiedź. Teraz poczuł, że ma mętlik w głowie. Właściwie całkiem uzasadniony, bo podsumowując co się wydarzyło od ich pierwszego spotkania można by dostać pomieszania zmysłów. Najpierw dwa razy na niego nawrzeszczała, potem rozmawiali normalnie, następnie ona znowu zaczęła wrzeszczeć, potem on krzyczał na nią, a teraz wysyłają sobie wiadomości typu "Dobranoc :*" Jak to ogarnąć? Chłopak doszedł do wniosku, że właśnie ... specyficzność tej relacji jest najpiękniejsza.
Brunetka wysiadła z samolotu i skierowała się w stronę wyjścia z lotniska. Nie miała ze sobą wiele bagażu. Wyglądało to jakby przyjechała do kogoś w odwiedziny na kilka tygodni. Zabrała ze sobą tylko najważniejsze przedmioty: dokumenty, pieniądze i ubrania. Nie miała wiele czasu na przygotowania. Jej podróż była niezaplanowana. Wyniknęła nagle. Nie wiedziała czy postępuje właściwie wracając do Buenos Aires. Nie miała pojęcia czy warto było tu przyjeżdżać, zostawiając wszystko co osiągnęła przez ostatni rok. Miała jednak, jeden ważny powód. Nie potrafiła być szczęśliwa w Londynie. Serce ciągnęło ją do tego miasta, a konkretnie do tej jednej wyjątkowej osoby. Jednak to właśnie ta osoba sprawiła, że jej serce pękło na milion kawałków. Jego obojętność tego pamiętnego dnia tłumaczyła sobie tym, że nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Że był to dla niego cios. Pomimo to dziewczyna nie wiedziała jak zostanie przyjęta. Nie uprzedziła go, że wraca. Chciała mu zrobić niespodziankę. Tylko czy on się ucieszy? Jednak było już za późno na wątpliwości. Zostawiła całe swoje dotychczasowe życie. Sprzedała mieszkanie, odeszła z pracy, zostawiła przyjaciół. Wszystko to przerwała radykalnie, z dnia na dzień. W imię tego najpiękniejszego uczucia- miłości. Wyrzekła się wspaniałej kariery w świecie mody. Odrzuciła wielką, niepowtarzalną szansę. Wczoraj była tam, a dziś już jest tu w Buenos Aires. Co ja sobie właściwie myślałam? Przyjechałam tu i co dalej? Gdzie będę mieszkać? Czy przyjmą mnie do szkoły? Nikogo tu nie znam. No prawie nikogo. Dotarła do sznura taksówek zaparkowanych przed lotniskiem. Wsiadła do najbliższej, a swój bagaż ulokowała obok. Zajęta swoimi myślami, mruknęła niewyraźne powitanie. Jej kierowca tez nie był zbyt rozmowny.
* León*
Ja jej naprawdę nie rozumiem.
Violetta stanowi dla mnie zagadkę. Jest największą i najbardziej pociągającą
zagadką mojego życia. W jednej chwili jest nam razem tak dobrze. Potem pada
jedno proste pytanie, a ona wybucha jak wulkan jakiś. Mam dość nie będę się z
nią użerał. Próbowałem rozmawiać z nią spokojnie, a teraz spróbuję innej
techniki. Spróbuję zwalczyć ogień ogniem. Czyli innymi słowy wziąć z niej
przykład. Po prostu na nią nawrzeszczeć. Będzie trudno, bo jest taka wspaniała
kiedy się złości, ale jak trzeba to trzeba.
-Ej! Uspokój się wreszcie! I może
się na coś zdecyduj! Najpierw sama mnie zapraszasz, a teraz każesz mi się
wynosić?! I nie, nie myślę, że jak mam kasę to mogę wszystko! Mylisz się co do
mnie! Pewnie znasz jakiegoś bogatego snoba i na jego przykładzie osądzasz
wszystkich! Otóż nie wszyscy są tacy sami! Najpierw poznaj człowieka, a dopiero
potem go osądzaj!- w tym czasie w Violettcie zaszła ogromna zmiana. Kiedy na
mnie krzyczała jej spojrzenie ciskało błyskawice, a z całej postawy biła
pewność, wściekłość i bunt. Teraz jej wzrok był przestraszony, a oczy ciemne,
jakby wracały do niej jakieś złe wspomnienia. Skuliła się w sobie jakby chciała
schować się w mysią dziurę. Jednak kiedy zauważyłem, że się cofa zamilkłem. Nie
mogłem przesadzić, a ona zbliżyła się już niebezpiecznie do granicy. Uspokoiłem
się i podszedłem do niej. Kucnąłem przy niej. Drżała. W tej chwili czuła się
niepewnie i bała się. Teraz na pewno powiedziała by mi wszystko i odpowiedziała
na każde pytanie. Ale ja tak nie chciałem. Wolałem, żeby powiedział mi wszystko
sama. Z pełną świadomością swoich słów.
Żeby powierzyła mi swoje sekrety z ufnością. Żeby uwierzyła, że nie mam wobec
niej złych zamiarów. Jeszcze raz spojrzałem na jej bladą twarz. Jej oczy
błyszczały od łez, a ręce drżały. Zastanawiałem się co mam zrobić. Podjąłem
najdziwniejszą decyzję w moim życiu.
- Później wszystko ci wyjaśnię.
Dobranoc.- szepnąłem jej do ucha i odszedłem. Sam byłem zaskoczony swoją
decyzją. Posłuchałem serca, ale serce zachowywało się jak rozum, a rozum jak
serce. Rozum podpowiadał mi, że jeśli nie chcę jej stracić to muszę ją teraz
wspierać. Takie rozwiązanie wydaje się najoczywistsze i większość ludzi nie
wahałaby się ani sekundy. Jednak moje serce mówiło, że ona musi teraz zostać sama,
poukładać sobie to wszystko i zrozumieć czego sama chce. Odszedłem, ale inaczej
niż tamtym razem. Teraz zachowałem się w miarę rozsądnie. Nigdy nie
spodziewałem się, że będę w takich dziwnych sytuacjach. Ale Violetta była
niesamowita. Violetta. Jak to cudownie móc nazywać ją po imieniu. Znam ją tak
mało czasu, a jednak czuję jakbyśmy się znali od dzieciństwa. Dobra, teraz
serio muszę się komuś wygadać. Zadzwonię do Lu. O matko, Ludmiła! Przecież
dzwoniłem do niej i prosiłem o spotkanie, a potem nie przyszedłem. Ona mnie
zabije!
***
Do: Viola
Mogę jutro do Ciebie przyjść?
Wszystko Ci wyjaśnić.
Do: León
Nawet musisz.
Wyjaśnienia są
potrzebne.
Do: Viola
O której kończysz pracę?
Nad wysłaniem tego SMSa chłopak
bardzo długo się zastanawiał. Wcześniej to właśnie wzmianka o pracy spowodowała
jej wybuch. Jednak po namyśle doszedł do wniosku, że przez telefon dziewczyna
nie może spowodować żadnego uszczerbku na jego zdrowiu., więc jest to w miarę
bezpieczne rozwiązanie. Doskonale wiedział, że kiedyś będzie musiał nadejść
moment w którym będą rozmawiać o jej pracy. To ostatecznie go przekonało i wysłał
wiadomość. Teraz pozostało mu już tylko czekać na jej odpowiedź. Te pare minut
było pełne napięcia.
Do: León
Wszystkiego mam się
dowiedzieć jutro.
Mam nadzieję, że moi pracodawcy będą znośni. J
Do: Viola
Czemu zawdzięczamy tę nagłą
zmianę podejścia?
Do: León
Tajemnica!
A w ogóle to skąd masz
mój numer?
I skąd ja mam Twój?
León uderzył się otwarta dłonią w
czoło No tak! Przecież jej nie
powiedziałem! Po czym zaczął się zastanawiać czy lepiej jej to powiedzieć,
czy wysłać wiadomość. Z jednej strony, teraz tak dobrze im się rozmawia. Nie
warto tego psuć. Ale z drugiej… Jego rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącej
wiadomości.
Do: León
Wyjaśnisz mi jutro.
Teraz musze iść spać.
Do: Viola
Miłych snów.
Dobranoc :*
Chciałbym Cię przytulić, ale nie mogę. Dodał w myślach. Wyobraził
sobie zasypiającą Violę. Jej lekko zaróżowione policzki, drobny nosek. Była
taka urocza. Nagle ogarnęło go takie błogie uczucie rozmarzenia. W myślach
widział tych kilka sytuacji, kiedy byli razem. To jaka piękna była, kiedy się
złościła. Jej spokojną twarz, kiedy uchroniłem ją przed upadkiem. Swój własny
strach, kiedy straciła przytomność. Jego spojrzenie jeszcze raz padło na
ostatnio wysłana wiadomość. Ogarnęła go panika. Nie, nie, NIE! Nie chciałem wysłać jej całuska! CO ona sobie pomyśli?!
Zrobiłem z siebie idiotę! Wszystko zniszczyłem!
Dziewczyna przeczytała wiadomość i
zarumieniła się. Tego się nie spodziewała. Chłopak, który był tą tajemniczą
osobą z jej snów, wysłał jej taka uroczą wiadomość. To wręcz nierealne,
zwłaszcza po tym, jak go potraktowała. Postanowiła odpisać mu w podobny sposób.
Do: León
Dobranoc :*
Kiedy León odczytał wiadomość zaczął gorączkowo przecierać sobie oczy. Był przygotowany na zupełnie inną odpowiedź. Teraz poczuł, że ma mętlik w głowie. Właściwie całkiem uzasadniony, bo podsumowując co się wydarzyło od ich pierwszego spotkania można by dostać pomieszania zmysłów. Najpierw dwa razy na niego nawrzeszczała, potem rozmawiali normalnie, następnie ona znowu zaczęła wrzeszczeć, potem on krzyczał na nią, a teraz wysyłają sobie wiadomości typu "Dobranoc :*" Jak to ogarnąć? Chłopak doszedł do wniosku, że właśnie ... specyficzność tej relacji jest najpiękniejsza.
***
Brunetka wysiadła z samolotu i skierowała się w stronę wyjścia z lotniska. Nie miała ze sobą wiele bagażu. Wyglądało to jakby przyjechała do kogoś w odwiedziny na kilka tygodni. Zabrała ze sobą tylko najważniejsze przedmioty: dokumenty, pieniądze i ubrania. Nie miała wiele czasu na przygotowania. Jej podróż była niezaplanowana. Wyniknęła nagle. Nie wiedziała czy postępuje właściwie wracając do Buenos Aires. Nie miała pojęcia czy warto było tu przyjeżdżać, zostawiając wszystko co osiągnęła przez ostatni rok. Miała jednak, jeden ważny powód. Nie potrafiła być szczęśliwa w Londynie. Serce ciągnęło ją do tego miasta, a konkretnie do tej jednej wyjątkowej osoby. Jednak to właśnie ta osoba sprawiła, że jej serce pękło na milion kawałków. Jego obojętność tego pamiętnego dnia tłumaczyła sobie tym, że nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Że był to dla niego cios. Pomimo to dziewczyna nie wiedziała jak zostanie przyjęta. Nie uprzedziła go, że wraca. Chciała mu zrobić niespodziankę. Tylko czy on się ucieszy? Jednak było już za późno na wątpliwości. Zostawiła całe swoje dotychczasowe życie. Sprzedała mieszkanie, odeszła z pracy, zostawiła przyjaciół. Wszystko to przerwała radykalnie, z dnia na dzień. W imię tego najpiękniejszego uczucia- miłości. Wyrzekła się wspaniałej kariery w świecie mody. Odrzuciła wielką, niepowtarzalną szansę. Wczoraj była tam, a dziś już jest tu w Buenos Aires. Co ja sobie właściwie myślałam? Przyjechałam tu i co dalej? Gdzie będę mieszkać? Czy przyjmą mnie do szkoły? Nikogo tu nie znam. No prawie nikogo. Dotarła do sznura taksówek zaparkowanych przed lotniskiem. Wsiadła do najbliższej, a swój bagaż ulokowała obok. Zajęta swoimi myślami, mruknęła niewyraźne powitanie. Jej kierowca tez nie był zbyt rozmowny.
-Dokąd zawieźć?- zapytał. Wtedy dziewczyna
zdała sobie sprawę, że tak naprawdę to nie wie, gdzie się udać.
-Yyy… Może do hotelu „Costarica”-
taksówka ruszała, a dziewczyna postanowiła odłożyć wszystkie problemy i trudne
decyzje na jutro.
*Następnego dnia*
*Ludmiła*
Czekałam przed domem, tak jak się wczoraj umówiłam z Federico. Wiedziałam, że
nie każe mi na siebie czekać. To była jedna z jego cudownych cech: Niczym się
nie przejmował i zawsze realizował swoje plany, choćby się paliło i waliło. Miałam
tylko pewne wątpliwości, czy chcę brać w nich udział. Ostatecznie Fede jest
trochę… yyy… zakręcony. No i odrobinę lekkomyślny. Jednak z drugiej strony,
gdyby nie to, nie były prawdziwym Fede. Dzięki temu przynajmniej nigdy się z
nim nie nudzę. Wreszcie zobaczyłam go, a raczej jego motor. Ciekawe gdzie ma zamiar mnie zabrać?
-Cześć Ludmi!
-Hej! To… dokąd jedziemy? – w oczach chłopaka zauważyłam
błysk.
-Poczekaj tu chwilę.- powiedział Fede. Byłam trochę zdziwiona, ale
nie protestowałam. Z zaciekawieniem obserwowałam, jak w szalonym tempie wbiega
do mojego domu. Pojawił się znów po kilku minutach.
- Porywasz mnie? Bo to
chyba za dużo jak na jeden dzień.- powiedziałam na widok Federico, a raczej
ogromnej torby, którą niósł. Wyglądała jak bagaż na tygodniowe wakacje.
Najwyraźniej nie miał zdolności do pakowania.
-A jeśli tak, to co?- zapytał z właściwym sobie uśmiechem
-Jeśli tak, to...-powiedziałam słodkim tonem, przysuwając się do niego- to cię
walnę! -dokończyłam ze śmiechem. Jednak zamiast uderzyć chłopaka tylko lekko go
szturchnęłam.
-Z tobą to się nie da poważnie- powiedział szatyn udając obrażonego.
-Oj, nie fochaj się. Chodź.
-Gdzie?
-Nie wiem. To ty chciałeś mnie gdzieś zabrać.
-Racja. W takim razie. Czy można?- powiedział Fede kłaniając się wytwornie
-Ależ oczywiście.-odpowiedziałam, podając mu swoją dłoń. Fede usiadł na
motorze, po czym pomógł mi na niego wsiąść. Założył mi na głowę przygotowany
specjalnie dla mnie kask.
-Trzymaj się mocno. –powiedział, po czym założył swój czarny kask
i ruszył.. Objęłam go w pasie, przygotowana na szaleńczą jazdę. Po kilku
minutach zaparkowaliśmy przed budynkiem w którym znajdował się basen. Byłam
zaskoczona, ale podobała mi się propozycja. Trzymając się za ręce weszliśmy do
budynku.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Witam! Chciałam zrekompensować wam moją długą nieobecność, więc już dzisiaj dodałam rozdział zaplanowany na 15 sierpnia. :) Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze. :)
Cami ;*
Bosko! Te esemeski *,* jak słodko! I femiłka Awwww. kocham
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńRozdział cudowny *_* Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 :)
Usuń