piątek, 16 stycznia 2015

OP: "Jedno nieporozumienie może zniszczyć wszystko"

"Jedno nieporozumienie może zniszczyć wszystko"

*Francesca*

Stoję w na cmentarzu, ubrana cała na czarno. Nie mogę zrozumieć dlaczego to spotkało właśnie ją? Co takiego złego zrobiła, że musiała umrzeć? Zawsze była dobra, wszystkim pomagała wybacza błędy, zawsze spokojna, ułożona. Podeszłam do trumny w której spoczywała moja przyjaciółka, Violetta. Bóg zabrał ją do siebie tak wcześnie, zdecydowanie zbyt wcześnie. Miała dopiero 18 lat! Tyle planów, całe życie było przednią. Aż nastał ten jeden straszny dzień, który zmienił wszystko. Bez Violi nic już nie będzie takie same! Ani studio, ani Resto, ani żadne z nas, całe Buenos Aires będzie inne! Nie wiem jak sobie poradzimy. To dla nas wszystkich bardzo ciężkie, kiedy tracimy kogoś na kim nam zależy. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy płakali. Jej rodzina, przyjaciele, zupełnie obcy ludzie, których nigdy nie widziałam, grabarz. Jedyną osoba która nie płakała był León. Najpierw zdziwiło mnie to jednak kiedy spojrzałam w jego oczy zrozumiałam. Z tych oczu biło wszystko. Bił ból tak wielki, że nawet nie można sobie tego wyobrazić. W jego oczach był już tylko ten obezwładniający ból i … pustka. No właśnie pustka, nicość. Widać było że nie miał już siły na nic. Na życie, na jedzenie, na oddychanie, ani na płacz. Pomimo że był jedyna osoba na tym pogrzebie która nie płakała, to od razu było widać, że to właśnie on cierpi najbardziej. León wyglądał strasznie. Jego ubranie było pogniecione, włosy rozczochrane w zupełnie inny sposób niż zwykle, taki smutny, miał cienie pod oczami, a oczy..? W nie niemożna było nawet spojrzeć. Tak był załamany, że bałam się spojrzeć w jego oczy. Przerażały mnie. Ta pustka w nich była nie do zniesienia. Wiedziałam, że on sobie sam nie poradzi. Czułam też, że będzie próbował się odizolować od wszystkich. Wiedziałam, że nie pozwolę mu na to. Straciłam najlepszą przyjaciółkę, miałam stracić też przyjaciela? Gdy stałam przy trumnie Violi usłyszałam jakby jej głos, który mówił ”W tobie jedyna nadzieja. Nie pozwól mu odebrać sobie życia!” Poczułam się jakby zobowiązana. Wiem, że to dziwne, ale ja wiedziałam że to była Viola. Musiałam pomóc Leónowi. Violettcie tak na nim zależało. Podeszłam do niego. Chciałam go pocieszyć, jakoś pomóc. Ale kiedy stanęłam obok, a on spojrzał na mnie tymi oczami pełnymi rozpaczy, już nie wiedziałam co mam mówić. Objęłam go tylko ramieniem i wyszeptałam

-Ja… Rozumiem… -on oparł głowę na moim ramieniu i poczułam jak łzy spływają po jego twarzy. Jego łzy były gorące i pełne bólu, a spierzchnięte usta bezwiednie szeptały

-Viola… Moja Viola…- wtedy powróciły do mnie wspomnienia z tego strasznego dnia.

*dwa dni wcześniej, dzień wypadku*

*studio, lekcja Angie*

-Waszym zadaniem jest wykonać w parach piosenkę ,która będzie opowiadać o uczuciach. To może być piosenka o radości, smutku, złości, miłości. Nieważne jakie to będzie uczucie ,ważne jest to ,żebyście wiarygodnie wyrazili uczucia zawarte w piosence. Myślę ,że jesteście na tyle dojrzali ,że sami dobierzecie się w pary. Tylko bez kłótni!

-To ja będę z Leónem! Jestem najjaśniejszą gwiazdą w tym studiu ,więc mam pierwszeństwo. Głos Leóna będzie mi doskonale pasował!- Oznajmiła nasza „gwiazda” Ludmiła

-Ale León powinien być z Violą!- krzyknęła Cami ,a ja ją poparłam i wszyscy zaczęli się kłócić. Tylko León nic nie mówił, jakby to było mu obojętne. Wtedy uświadomiłam sobie coś. León cały dzień był taki milczący jakby nieobecny… Niewiele brakowało, a wypiłby koktajl z truskawek, a przecież ma na nie uczulenie.

- Uspokójcie się. Miało być bez kłótni. SPOKÓJ!!!-  Z rozmyślań wyrwał mnie głos Angie. W końcu udało się jej nas uciszyć, ale była bardzo zdenerwowana , właściwie to się jej nie dziwię.

-Myślałam ,że sobie poradzicie! Ale widzę, że bez mojej pomocy się wam nie uda! Kiedy w końcu nauczycie się pracować razem? Jesteście drużyną, jedną grupą i powinniście nauczyć się współpracować. Tutaj niema lepszych i gorszych. – po jej przemowie zrobiło nam się głupio, wszyscy (oprócz Ludmiły) pospuszczali głowy. Angie kontynuowała w grobowej ciszy

- Pary będą takie:

Ludmiła i Broduey

Marco i Francesca

Camila i Andres

Maxi i Naty

Violetta i Diego

- CO??????- krzyknęliśmy wszyscy. Violetta, Ludmiła i Broduey byliśmy po prostu wściekli. Diego, Andres, Maxi i Naty wyglądali jakby się upili własnym szczęściem. Ja, Cami i Marco zastanawialiśmy się . dlaczego Angie właśnie tak nas podzieliła? Przecież to nie wypali. Dotarło do mnie coś jeszcze. Ale myślałam, że się pomyliłam. Przypomniałam sobie jeszcze raz wszystkie pary. Miałam rację. Leóna nie było w żadnej parze. O co tu chodzi?

-Angie ,dlaczego nie przydzieliłaś Leóna?- zapytałam

-Właśnie, o co tu chodzi?- zapytała Violetta. León na dźwięk swojego imienia jakby obudziła się z jakiegoś transu. Przez jego twarz przeszło w błyskawicznym tempie wiele emocji. Zdziwienie, nadzieja, rozpacz, ból?

-Nie powiedziałeś im?- zdziwiła się Angie. León z trudem pokręcił głową. Teraz zaczęłam się poważnie martwić. Co oni ukrywają?

-Zostawię was teraz samych- Angie westchnęła- León wiem, że to nie jest łatwe ,ale powiedz im.- powiedziała i wyszła.

-León?- Viola spojrzała mu głęboko w oczy. Było w nich ból.- Ty chyba nie…?- León powoli skinął głową. Violetta uciekła z płaczem. Nadal nic nie rozumiałam. Spojrzałam na innych. Ich miny wyrażały kompletną ni wiedzę. León już chciał pobiec za Violą, ale go zatrzymaliśmy.

-León nigdzie nie idziesz! Najpierw wyjaśnisz nam o co chodzi! Może ty i Viola rozumiecie się bez sów, ale my to już nie do końca!- krzyknęłam. Może nie była zbyt delikatna, ale sytuacja tego wymagała. Verdas chcący biec za Violą, która do tego płacze to siła którą trudno powstrzymać. Ponieważ zaczął się wyrywać do akcji wkroczyli chłopaki. Musiało to wyglądać co najmniej dziwnie. Wyrywający się León, którego przytrzymuje Andres, Marco, Broduey, a nawet Diego, do tego ja, Cami, Naty i Ludmiła, wrzeszczą na niego żeby się ogarnął, bo chłopaki ledwo dają radę go utrzymać.

-Przytrzymajcie go chwilę!- krzyknęłam

-A co właśnie robimy?! Sam spróbuj utrzymać w miejscu Verdas, który chce biec do swojej Violi!- krzyknął Diego

-To wcale nie jest takie proste!- krzyczał Andres

-Sama spróbuj jak jesteś taka mądra!- dodał Broduey. W końcu jednak udało się im unieruchomić go na całe 10 sekund. Dla mnie tyle wystarczyło.

-Verdas ogarnij się wreszcie!- krzyknęłam i walnęłam go „z liścia” w twarz.

-Au, Fran! To bolało! Jak mogłaś?!- krzyknął łapiąc się za twarz

-Serio?! To cię zabolało?! –krzyknął Andres z niedowierzaniem

-A jak we czwórkę wisieliśmy na tobie to nic nie czułeś i jeszcze miałeś siłę wierzgać?!- wydarł się Diego.

-Ona ma więcej siły! Jak was tez walnie to zobaczycie!- wrzeszczał Verdas. Chłopaki spojrzały na mnie z przerażeniem. Ja zrobiłam niewinną minę aniołka i przystąpiłam do przesłuchiwania Leóna

-Jeśli będziesz się wyrywał , albo nie odpowiadał na moje pytania to walnę cię jeszcze raz. Tym razem z całej siły- zaczęłam, ale León mi przerwał

-To to wcześniej nie było z całej siły?!- zapytał z niekłamanym przerażeniem. Obdarzyłam go spojrzeniem, którego się chyba przestraszył bo natychmiast krzyknął

-Będę grzeczny! Tylko nie bij!- jak chcę to umiem być groźna

- A teraz… O co tu w ogóle chodzi? Dlaczego Viola uciekła z płaczem? Czy możesz nam to wyjaśnić?

-Tak. No… Bo… Chodzi o to, że…-León zaczął się jąkać, posłałam mu mordercze spojrzenie i konspiracyjnie uniosłam rękę

-Dobra, już mówię! Chodzi o to, że wyjeżdżam na zawsze. Już nigdy nie wrócę do Buenos Aires. Wyprowadzam się.- wyrzucił z siebie jednym tchem. Wszyscy skamienieliśmy. Verdas wykorzystał naszą (a właściwie moją, bo inni by mu nie przeszkodzili) chwilę nie uwagi, zerwał się z krzesła i uciekł. Popędził za Viola, choć nawet nie wiedział w którą stronę biec. Uświadomiłam sobie coś. Viola już o tym wie. A ona kocha Leóna. Boże, ona może sobie coś zrobić!

-Za mną!- krzyknęłam- rozdzielamy się i szukamy Violi!- Ludmiła chyba chciała coś powiedzieć, ale jej na to nie pozwoliłam.-Bez dyskusji!- Ludmiła pobiegła z Diego, Maxi z Naty, Broduey z Andresem, a Cami ze mną. Skierowałyśmy się do parku. Biegłyśmy, aż w końcu na jednej z ławek zobaczyłyśmy Violę. Płakała.

-Violu! Tu jesteś! Wszędzie cię szukamy!- powiedziałam i usiadła obok niej na ławce

-Co się stało? Nam możesz powiedzieć wszystko.-dodała Cami i usiadła z drugiej strony. Viola zerwała się z ławki i odbiegłam z płaczem, znowu biegła przed siebie byle jak najdalej.  Cami natychmiast pobiegła za nią, ja zauważyłam na ławce tablet pomyślałam, że to może mieć jakiś związek. Zabrałam go i pobiegłam śladami Violi i Cami. Usłyszałam pisk opon i zobaczyłam Cami, która zatrzymała się z przerażeniem. Viola leżała na jezdni, w pobliżu stała ciężarówka. Szybko skojarzyłam fakty i podbiegłam do Violi. Była ciężko ranna, obficie krwawiła

-Dzwoń po pomoc!- krzyknęłam do Cami, ale ona nie była w stanie nic zrobić. W tej chwili nadbiegł León. O, nie! Pomyślałam, że to będzie dla niego szok. Podbiegł do Violi, przyklęknął przy niej spojrzał jej głęboko w oczy. Nie miałam czasu dalej ich obserwować. Wezwałam pomoc. Zarejestrowałam jeszcze jak Viola szepce coś Leónowi, on zaczyna płakać. Podeszłam do nich, Cami odzyskała już zdolność ruchu i dołączyła do nas. Viola uśmiechnęła się lekko i powiedziała tylko jedno krótkie zdanie

-Nawet jeśli to prawda, wybaczam wam.-potem zamknęła oczy. Jak się okazało na zawsze. Pomoc przyjechała zbyt późno, już nic nie dało się zrobić. Karetka zabrała martwą już dziewczynę. Ludzie patrzyli na nas i na nią z niekłamanym smutkiem i współczuciem

-Tacy młodzi- mówili jedni

- Umarła na ich oczach- dodawali drudzy. Łzy napłynęły mi do oczu, ale je powstrzymałam. Nie mogłam płakać, musiałam być silna. León płakał i Cami płakała. Musiałam zabrać ich z miejsca wypadku. Zaprowadziłam ich do swojego domu który był najbliżej. Posadziłam ich na kanapie. Luca próbował z nich wyciągnąć co się stało, ale ni nic nie mówili. Zadzwoniłam do przyjaciół. Powiedziałam im, że muszą natychmiast przyjść do mnie do domu. W moim głosie słychać było rozpacz, więc zjawili się wszyscy. Nawet Ludmiła. Weszli do domu ostrożnie i w skupieniu jakby wchodzili do kościoła.

-Fran, co się…- zaczęła Naty, ale widząc zapłakanych Leóna i Cami zamilkła. Wzięłam głęboki oddech. Ktoś musi im to powiedzieć. Padło na mnie.

-Lepiej usiądźcie-powiedziałam powoli. Spojrzeli na mnie nieufnie, ale wszyscy wykonali poleceni bez słowa – Ona… Jej już nie ma…- powiedziałam najspokojniej jak potrafiłam.

-Fran, o co ci chodzi?- zapytał Diego, takim tonem jakby przeczuwał coś strasznego. Wszyscy umilkli. Ciszy, która zapanowała nie zakłócał nawet płacz Leóna i Cami. León spojrzał na mnie z nadzieją. Jakby prosił, żebym powiedziała, że to tylko jakiś koszmar. Zły sen z którego zaraz się obudzi. Ale ja musiałam powiedzieć mu prawdę. Odwróciłam wzrok i wydusiłam

- Viola… Nasza Viola nie żyje-  Nie wytrzymałam to wszystko mnie przerosło. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Przyjaciele widząc nasze łzy uwierzyli, że to nie jest  kiepski żart, tylko prawa. Okrutna prawda, z którą będziemy musieli żyć.

-Dlaczego?- zapytał ktoś.

-Nie wiem.- odpowiedziałam .

*kilka godzin później*

Włączyłam filmik, który wcześniej oglądała Viola. Z niedowierzaniem patrzyłam na ekran. To był jakiś fotomontaż. Niezwykle dobry, ale to nie prawda! Sama tam jestem, ale nigdy bym czegoś takiego nie powiedziała. W tym nagraniu pierwsza odezwała się Cami.

-Violetta, nie powinna tak dramatyzować, w końcu nic strasznego się nie dzieje. Co z tego, że León wyjeżdża? Znajdzie sobie innego chłopak.

- Przecież ona nawet go nie kocha. To widać, że jest z nim tylko dla kasy, a jeśli nie to na pewno ma w tym inny interes. Gdyby go kochała wspierała by go, a nie urządzała jakieś teatralne sceny. Zresztą co my się tak nią przejmujemy?

-Bo to jest nasza przyjaciółka-powiedział Cami z ironią wypowiadając słowo „przyjaciółka”. Obie zaśmiałyśmy się szyderczo.  Podeszli do nas wszyscy inny przyjaciele.

-O czym gadacie dziewczyny?- zapytał Broduey

-O naszej biednej Violi- powiedziałam z taką samą ironią wypowiadając słowa „biedna Viola” jak wcześniej Cami. Wszyscy zaczęli się śmiać.

-Czekajcie, czekajcie! Nie wiem czy mówimy o tej samej osobie.- powiedziała Naty.- Mówimy o Violi, która zjawiła się z dnia na dzień, zabrała wszystkim główne role, przyćmiła wszystkich swoim „blaskiem”, Jest wredną, fałszywą wiecznie coś knującą żmiją, która sprawiła, że nasza kochana Lu stała się tak jak jest. O tej Violi, która udawała naszą przyjaciółkę, tylko po to, żeby , gdy nadarzy się okazja wbić nam nóż w plecy. O tej dziewczynie, która nigdy nie była z nami szczera, która zawsze musiała być w centrum zainteresowania, a wszystkie swoje sekrety zapisała tutaj?- zakończyła Naty po czym wyjęła z torby pamiętnik Violetty, razem z kluczykiem. Ja z nagrania wstałam i wzięłam od Naty pamiętnik, po czym zaczęła wyśmiewać Violę

-Patrzcie na mnie! Jestem Violetta Castillo! Jestem najlepsza, najbardziej utalentowana! Najpiękniejsza! I w ogóle jestem naj! Wielbcie mnie na kolanach! Omotam was sobie wokół palca! Będę knuć intrygi i udawać, ze mi na was zależy!- Mówiłam parodiując głos Violi i podskakując- A teraz coś wam zaśpiewam!- krzyknęłam i zaczęła śpiewać refren „En mi mundo” okropnie przy tym fałszując. Wszyscy się śmieli do łez.

-Fran, ona nigdy tak czysto nie śpiewała!- wykrztusiła Cami,  wszyscy śmiali się jeszcze głośniej. Kiedy się uspokoiliśmy włożyliśmy kluczy do zamka i już mieliśmy go otworzyć, gdy Andres ich powstrzymał

-Chyba nie powinniśmy.-powiedział bez przekonania. Na chwilę zapadła cisza, a potem wszyscy wybuchli tym strasznym, szyderczym śmiechem, który przyprawiał mnie o ciarki. W tym momencie odezwała się ta zła ja z nagrania

-A co, Andres? Nie chcesz się dowiedzieć jaka Viola jest naprawdę? Nie chcesz mieć jej w garści? Nie chcesz znać wszystkich jej sekretów? Nie chcesz mieć w ręce broni, która możesz ją skutecznie szantażować, i łatwo zniszczyć, kiedy tylko będziesz miał ochotę?- Wydawał się, że skutecznie go przekonałam. Zobaczyłam jak otwieramy pamiętnik, a Cami zaczyna czytać wśród ogólnej wesołości.

-Drogi Pamiętniku!- osoba która to nagrywała skierowała obiektyw w dół na swój zegarek. Film został nagrany 4 godziny temu. Wtedy kiedy próbowaliśmy za wszelką cenę wyciągnąć z Leóna jakieś wyjaśnienia. Z przerażeniem patrzyłam na ekran. Skoro Viola oglądała ten filmik, to zginęła z myślą, że jej przyjaciele ją oszukali. Ona odeszła nienawidząc nas. Wtedy przypomniałam sobie ostatnie słowa przyjaciółki. „Nawet jeśli to prawda, wybaczam wam”. Teraz te słowa miały sens. Myślała, że wyśmialiśmy ją, oszukaliśmy, zdradziliśmy, że przeczytaliśmy jej pamiętnik, a mimo wszystko wybaczyła nam. Znów zaczęłam płakać.



***

- Nie mam już po co żyć. Wolałbym umrzeć i być z Violą, niż żyć bez niej.- wyszeptał León, a mnie przeszedł dreszcz. Ton jego głosu wskazywał na to że nie żartuje. On naprawdę może sobie coś zrobić! Byłam przerażona, musiałam go jakoś powstrzymać.

-Nie! Nie wolno ci nawet tak myśleć!- powiedziałam stanowczo. Byłam chyba trochę zbyt głośno, bo ludzie zaczęli na nas patrzeć dziwnie. León spojrzał na mnie badawczo, ale nic już nie mówił. Kiedy pogrzeb dobiegł końca skierowałam się razem z Leónem do jego domu. Nie mogłam go zostawić samego. Weszłam do jego pokoju, a on nie protestował. León nie odzywał się siedzieliśmy w ciszy. Myślałam, że na razie to najlepsze rozwiązanie. Powinien tylko czuć, że ktoś jest obok, że nie jest sam.

*León*

Siedziałem w ciszy. Nie mogłem zdobyć się na jakakolwiek oznakę życia. Myślałem jaki jest sens mojego istnienia bez niej. Nie dałem rady nawet w myślach wypowiedzieć jej imienia. Uporczywie starałem się o niej nie myśleć. Lecz im bardziej się starałem tym wyraźniejszy był jej obraz. Gdyby nie obecność Fran, to pewnie zdemolowałbym cały pokój, a potem? nawet nie wiem co bym potem zrobił. Fran to wzór idealnej przyjaciółki. Tylko dzięki niej nie spadłem jeszcze w otchłań.

- León, ja nie siedzę w twoich myślach, ale rozumiem co teraz czujesz. Dla mnie też jest to ogromny cios. Nie mogę wybaczyć sobie, że jej nie zatrzymałam. Cały czas wyrzucam sobie, że byłam zbyt słaba by odpowiednio szybko zareagować. W noc nie mogę spać bo dręczy mnie poczucie, że to moja wina. Jednak mimo wszystko staram się żyć dalej. Właśnie dla niej. Pamiętasz jej ostatnie słowa? Ona nam wybaczyła, więc my tez powinniśmy sobie wybaczyć. León, posłuchaj. Wiem, że to może wydawać się dziwnie i nie będę zdziwiona jeśli mi nie uwierzysz. Kiedy stałam nad jej trumną usłyszałam jakby jej głos. Mówiła, że mam nie pozwolić ci odebrać sobie tego największego skarbu, jakim jest życie. Ja głęboko wierzę, że to była ona. Więc będę przy tobie cały czas, czy tego chcesz, czy nie. Żadna siła nie ruszy mnie z tego pokoju.- powiedziała i spojrzała mi w oczy. Zamyśliłem się. Przypomniałem sobie jak dziewczyna przed  swoja śmiercią kazał mi przeczytać ostatnią stronę jej pamiętnika. Wstałem i podszedłem do szafki. Odsunąłem szufladę i wyjąłem z niej mały kluczyk. Podjąłem decyzję. Wziąłem klucz i wyszedłem z domu. Kierowałem się do domu pana Castillo. Odwróciłem się. Fran podążała za mną jak cień. Wpadłem do domu jak burza, nawet nie powiedziałem panu Castillo głupiego „dzień dobry”. Takimi błahymi sprawami zajęła się Fran. Wparowałem do pokoju i dorwałem pamiętnik. Otworzyłem go na ostatniej stronie, ręce mi drżały. Gdy zacząłem czytać łzy spływały mi po twarzy.

Kochany Leónie!

Jeśli to czytasz to znaczy, że stało się coś strasznego. Nie wiem co się wydarzyło, ale ty nie możesz się poddać. Cokolwiek by się działo musisz być silny. Życie to nasz największy skarb .Musisz wierzyć i mieć nadzieję. Każdy kolejny dzień przynosi nowe wyzwania, którym musisz podołać. Z czasem ból, który teraz odczuwasz minie. Zawsze wierz, że będzie lepiej, bo wiara to jedyne co nam pozostaje gdy los rzuca nam kłody pod nogi. Pamiętaj nawet jeśli odeszłam na zawsze, to moja miłość pozostanie z Tobą do końca świata i jeszcze dłużej. Zapamiętaj sobie jedno, Ja zawsze będę przy Tobie, zawsze będę nad Tobą czuwać. Tak długo jak będziesz o mnie pamiętać, a nawet kiedy już zapomnisz ja zawsze będę twoim aniołem stróżem.

Kocham Cię najmocniej na świecie

Twoja Viola



♥ ♥ ♥ ♥


Taki stary, dzisiaj dokończony, taki średni OP.

Dodaję, bo nie mam już kompletnie pomysłów na tą historię. Może coś jeszcze z siebie wycisnę, bo obiecałam, że to skończę. Epilog jest zaplanowany na 20, 25 rozdział? Jakoś tak...

Czekam na Wasze komentarze :)

Cami ;*

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 8


"Bo czym byłby człowiek bez choćby chwi­lowych zauroczeń,
Czym bez dni w obłędzie miłości spędzonych,
Bez małych wes­tchnień i uniesień wiosennych,
Bez choćby cienia blis­kości dru­giego człowieka"


*Violetta*
 * pół roku później*

Wyszłam ze swojej kamienicy. Rano miałam pewne problemy z prądem, więc moje ubranie było w średnim stanie. Wybrałam takie ubranie, w których nie rzuca się w oczy to, że nie są wyprasowane. Zastanawiam się, jak to możliwe, że przez te kilka miesiące tyle się zmieniło. To wszystko było takie nierealne. 

***
 - Poznajcie moją koleżankę z wycieczki do Rzymu. - powiedział León. Tak brzmiała oficjalna wersja, którą trzeba było wymyślić, aby chłopak mógł mnie przedstawić przyjaciołom. Wymyśliliśmy to kiedy okazało się, że szatynowi nie jest tak łatwo spędzać czas, osobno z nimi, a osobno ze mną, no i jeszcze osobno z Francescą. no, bo oczywiście jego dziewczyna potrzebowała czegoś więcej, niż grupowych spotkań. 
- Cześć, jestem Violetta.- potem zapanowało chwilowe zamieszanie, związane z powitaniami. Kiedy już wszyscy wszystkim się przedstawili, zawahałam się, bo nie wiedziałam co teraz robić. Jak się zachować? Przez kilka sekund wszyscy przyglądali mi się z zaciekawieniem. Potem Naty złapała mnie za rękę i pociągnęła w swoją stronę na obowiązkowe ploteczki. 
- No więc? Jak to było z ta wycieczką? Jak się poznaliście? Kiedy to było? Jak dobrze się znacie? - w głowie, aż mi zaszumiało od serii pytań wyrzuconych przez brunetkę z prędkością karabinu maszynowego. Co niby miałam teraz powiedzieć? Nie uzgodniliśmy naszej wersji w takich szczegółach. Znaczy nie ustaliliśmy praktycznie żądnych szczegółów. Poznaliśmy się na wycieczce w Rzymie. Tyle. Spojrzałam na León oczekując jakiegokolwiek wsparcia. Niestety, jego uwagą całkowicie zawładnęła Francesca. Naty wpatrywała się we mnie czekając na odpowiedź. 
- Więc poznaliśmy się jakieś... trzy miesiące temu. - powiedziałam wysilając pamięć.
- Co?! I przedstawił cię dopiero teraz?!
- No, jakoś tak...nie było okazji. - wzruszyłam ramionami. 
- Jak dokładnie się poznaliście? Jak dobrze się znacie? Jakieś szczegóły tej wycieczki?- czułam się jak na przesłuchaniu. Naty mogłaby pracować dla policji.
- Poproszę inny zestaw pytań, sierżancie.  - rzuciłam z uśmiechem. Brunetka się zaśmiała. 
- Masz chłopaka?- zapytała nagle
- Co?- rzuciłam zdezorientowana- aaa... Nie, nie mam. A ty?
- Tamten przystojniak, Maxi. - powiedziała wskazując na bruneta w kolorowej czapce. - Jakie masz hobby?- zapytała. Dobre pytanie. Moje hobby? Czy ja wiem? 
- Kiedyś interesowałam się muzyką.
- Kiedyś? A teraz już nie?- pokręciłam głową- Dlaczego?
- Nie było czasu...- nie wiedziałam co dalej mówić. Jak wytłumaczyć komuś, kto myśli, że stać mnie na wycieczkę do Rzymu, że pracuje? Z kłopotu wybawił mnie León, który właśnie do nas podszedł.
- Jak tam, dziewczynki? Dogadujecie się?
- Oczywiście.- zaśmiała się Naty. 

***
Tak rozmyślając nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do pracy. Znaczy do willi Leóna. Od razu skierowałam się do "pomieszczenia dla pracowników". Wzięłam stamtąd wózek z mopem i detergentami. Skierowałam się w stronę łazienki. Myłam właśnie podłogę kiedy do środka wpadł León.
- Chodź szybko!
- Ale gdzie? - spytałam skonsternowana
- Na górę!
- Po co?
- Później ci wyjaśnię.- nie czekając na nic więcej chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ledwo łapiąc równowagę na zakrętach i potykając się na schodach dotarłam do salonu. Prawie wpadłam do środka, a tam zobaczyłam wszystkich naszych przyjaciół zgromadzonych wewnątrz. Natychmiast rzuciłam się do tyłu, w nadziei, że mnie nie zauważyli. 
- No to teraz jesteśmy już wszy... A gdzie Viola?!- usłyszałam głos León. Chłopak natychmiast się cofnął. Zamknął drzwi i spojrzał na mnie.
- No co?- rzucił na widok mojego niedowierzającego spojrzenia. 
- Czyś ty oszalał?!- krzyknęłam na niego szeptem.- Zobacz jak ja wyglądam!- chłopak chyba dopiero teraz przyjrzał mi się uważnie. Wyglądał jakby wcześniej nie zauważył fartuszka i żółtych gumowych rękawic. - Chcesz, żeby wszystko się wydało?
- No to zrzucaj te gadżety, mała i wpadaj na imprezę.
- Dobrze, ale możesz mnie oświecić, jak zamierzasz wytłumaczyć fakt, że zamiast pracować siedzę sobie z wami?- chłopak wzruszył ramionami.
- Coś się wymyśli. - rzucił lekceważąco.
- León, wylecę z pracy, jeśli tak dalej pójdzie. 
- Nie wylecisz. Nie pozwolę na to. 
- Eh.. Czy ty nie rozumiesz, że to się nie opłaca twoim rodzicom. Zwykła pracownica, która nie pracuje tylko się obija. Komu to potrzebne? 
- Ty nie jesteś zwykłą pracownicą.
- A jaka jest różnica?
- No... ty to ty.
- Tylko, że twojej mamy to raczej nie przekona. Z jej punktu widzenia, absolutnie nic nie znaczę
- Ale...
- Słuchaj, bardzo chętnie bym z wami posiedział, ale może po pracy, co?
- Ale musisz teraz. Zostaw to gdzieś i chodź do nas szybko. - rzucił zanim zamknął drzwi. Nie pozostało mi nic innego jak dostosować się do jego słów. Zostawiłam wszystko w pokoju Leóna, który był najbliżej. Miałam nadzieję, że nikt się do tego nie przyczepi. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do salonu.
 - No skoro jesteśmy już wszyscy to pora omówić szczegóły imprezy.- zaczął znów León. O nie, co on znowu wymyślił. -westchnęłam w duchu.
- A można wiedzieć z jakiej to okazji? - zapytał Fede
- Z żadnej. Tak po prostu. Zwykłe wyjście na miasto w gronie przyjaciół. 
- Aha...- powiedziała z podejrzliwą nutą w głosie Lu
- León ma rację Nudno ostatnio. Przyda się jakaś rozrywka. - poparła chłopaka Fran 
- Czyli wspólna impreza zatwierdzona.
- Powoli. Gdzie i kiedy? - zapytała Naty
- Dzisiaj. O 20.00 w El Living. OK?- wszyscy zgodnie przytaknęli. 

***

Dojeżdżałam właśnie na umówione miejsce. Przygotowałam  się starannie. Chciałam jak najlepiej wypaść przy przyjaciołach. Byłam pewna, że będą prezentować się perfekcyjnie.  Zobaczyłam Naty i Maxi'ego. Dziewczyna wyglądała ślicznie. W środku zobaczyłam pozostałych.Już po kilku chwilach wszyscy tańczyli. Głośna muzyka, światła. Muszę przyznać, że dawno się tak świetnie nie bawiłam. Byłam częścią tego radosnego tłumu. Nie musiałam myśleć o niczym. Nie wiem ile to trwało. Minuty? Godziny? Dla mnie mogło to trwać zawsze. Kiedy z głośników poleciała wolna, romantyczna melodia zostałam sama pomiędzy parami złożonymi z moich przyjaciół. León tańczył z Fran, Maxi z Naty, a Federico z Lu. Postanowiłam pójść do łazienki, odrobinę się odświeżyć. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam włosy i delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki i od razu wpadłam na około dwudziestoletniego szatyna. Bardzo przystojnego. 
- Cześć. Jestem Ethan.
- Violetta.
- Czemu taka ślicznotka jest sama? Gdzie, całkiem słusznie zazdrosny, chłopak pilnujący takiego skarbu?
- Nie ma i nie było.- odparłam ze śmiechem
- Czy w takim razie mogę bezpiecznie zaprosić cię do tańca?- zapytał i puścił mi oczko.
- Oczywiście.
- W takim razie chodźmy.
Kiedy tańczyłam z Ethan'em czułam się doskonale. Mimo tego, że prawie go nie znałam czułam się z nim świetnie. Nie ważne jaka melodia leciała. Szybka, czy wolna nie schodziliśmy z parkietu. Podczas jednej z wolnych i romantycznych melodii, poczułam się jak księżniczka. Jeansowe spodenki i zwykły top, zamieniły się w piękną suknię balową. Czas się zatrzymał. Przestał się liczyć. Ta chwila mogła trwać wiecznie. 
***

Brałam prysznic, po wspaniałej imprezie. Kiedy spotkałam się z Ethan'em, już się nie rozstaliśmy. Bawiliśmy się do rana. Zgubiłam przyjaciół w tłumie, ale co tam! Miałam Ethan'a. Po imprezie Ethan odprowadził mnie do domu. Oczywiście, wymieniliśmy się numerami telefonów. Ethan jest taki przystojny. Wysoki szatyn z lśniącymi, orzechowymi oczami. Taki wspaniały. Taki kochany. Ethan. To imię odbijało się w mojej głowie, a towarzyszył temu obraz jego twarzy. Jak w transie ubrałam się i położyłam do łóżka. Zasypiałam, cały czas mając go przed oczami. 





***
Obudził mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Przetarłam oczy i sięgnęłam na komodę, aby odebrać połączenie.
- Słucham?- powiedziałam tłumiąc ziewnięcie.
- Violu, wszystko OK?- usłyszałam zmartwiony głos Naty
- Oczywiście. Coś się stało?
- Nie, tylko wczoraj tak nam zniknęłaś...
- Nie mów tylko, że się martwiłaś zamiast korzystać z zabawy.
- No... nie. Szczerze mówiąc zauważyłam to dopiero później. Gdzie byłaś?
- Byłam z Ethan'em.
- Kim jest Ethan?
- No..Poznałam go wczoraj na imprezie.- w tym momencie z telefonu dobiegł głośny pisk Naty.
- Musimy się spotkać. Wszystko mi opowiesz. W parku, w centrum. Za pół godziny. - rozłączyła się za nim zdążyłam zareagować.Przez chwilę siedziałam na łóżku. Po minucie westchnęłam i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Była 10.38. Wstałam i skierowałam się do łazienki. Przebrałam się i wyszłam z mieszkania. Po około 20 minutach byłam na umówionym miejscu. Zobaczyłam Naty siedzącą na ławce w pobliżu fontanny. Podeszłam do niej i przywitałam się z nią. 
- To teraz opowiadaj. - streściłam Naty moje wczorajsze spotkanie z szatynem. 
- I..?
- Co " i "?
- Romansik rozkwitnie?
- Czy ja wiem...- powiedziałam z powątpiewaniem- Nie odzywała się jeszcze, ale późno wróciliśmy z zabawy. To jeszcze nic nie znaczy. Bo... Ja też bym spała, gdybyś nie zadzwoniła i mnie nie obudziła. Więc pewnie on też...też jeszcze śpi. To przecież normalne, że śpi. Przecież człowiek musi się wyspać. To nic niezwykłego, że się nie odzywa. Poza tym przecież nie ma takiego obowiązku. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Ooo...Jak ty go bronisz. Czyli jednak coś między wami jest!- zawołała triumfalnie dziewczyna. Poczułam, że się rumienię. Czy coś między nami jest? Czy jedna wspólna impreza może sprawić, że ludzie się w sobie zakochają? No i jak to jest z tą miłością od pierwszego wejrzenia? Czy ona naprawdę istnieję? Wystarczyć mu spojrzeć mu w oczy, żeby wiedzieć, czy to ten jedyny? Byłoby wspaniale. Gdyby to wszystko było takie proste. Wszystko jest jasne. Od razu wiesz, kto kim jest, czego chce i jaki jest. Tylko czy te słynne motylki w brzuchu, są niezawodna oznaką, że to właśnie jest miłość? Albo chociaż zauroczenie? Na czym tak właściwie polega różnica? Czy to od początku jest miłość, czy ona dopiero dojrzewa z zakochania? Może jest zupełnie inaczej. Może... - moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego SMS-a. Spojrzałam na wyświetlacz: Ethan. Serce na moment mi przyśpieszyło, a potem zwolniło. Ethan. Otworzyłam wiadomość, ponaglana gorączkowymi poleceniami Naty
-Kto to? Od kogo SMS? Co ci napisał? Albo napisała? 

Od: Ethan
Cześć, Śliczna. 
Dasz się zaprosić na spotkanie? 
Przyjdę po Ciebie o 13.00. Zgoda?
Do: Ethan
Ok. Widzimy się 
za dwie godziny :) 

- I co? I co?- dopytywała się brunetka.
- Wygląda na to, że mam spotkanie.
- Z kim?!
- Z Ethan'em.- nie mogłam powstrzymać wielkiego uśmiechu, który wpłynął na moja twarz na myśl o szatynie.
- Więc, w co zamierzasz się ubrać?
- Jeszcze nie wiem.
- No jak to?
- Zwyczajnie. Jakoś nie mam specjalnego pomysłu na to spotkanie.
- Randkę!- zawołała tak głośno, że aż musiałam zatkać na chwilę ucho.
- Ok, ok. Randkę. - zgodziłam się z nią, uśmiechając się pod nosem.
- Chodźmy do ciebie.
- Ale... Do mnie się dzisiaj nie da...
- Dobrze, no to chodźmy do mnie. 
- Ale po co?
- Jak to po co?- zdziwiła się brunetka- Przecież masz dzisiaj randkę. Trzeba cię przygotować.
- Dam sobie radę. Naprawdę. 
- Nie ma mowy! Nie odbierzesz mi przyjemności wysłania przyjaciółki na randkę.

***
Muszę przyznać, że Naty jest niesamowita. Co tu dużo mówić, dzięki niej wyglądałam ślicznie. Choć wiele wysiłku kosztowało mnie wymuszenie na niej odłożenia milionów dodatków. Wreszcie byłam gotowa. Zostało mi akurat tyle czasu, aby spokojnie dotrzeć do swojego mieszkania. Pożegnałam się z przyjaciółką, która życzyła mi powodzenia. Wysiadłam na przystanku w pobliżu osiedla i ruszyłam w stronę mojej kamienicy. Ledwo weszłam do mieszkania, usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam z uśmiechem.
- Cześć, Śliczna.
- Cześć, Ethan.